sobota, 15 października 2016

Krav maga, czyli "fight or flight"

Krav maga to moje ostatnie odkrycie. Potrzebowałam jakiejś aktywności, zorganizowanej grupy, a dodatkowo chciałam się sprawdzić po prostu w sytuacji potencjalnej bójki. Chociaż statystycznie kobiety stosunkowo rzadko stają się ofiarą agresywnej napaści (młodzi faceci w tym dominują), to jednak zawsze jakieś tam ryzyko istnieje. Co sądzę o tego typu formie aktywności?

Co to jest krav maga?

To nie sztuka walki, lecz ćwiczenie sprawności i przygotowanie na sytuacje, które mogą nas spotkać w życiu codziennym.
Może nie jestem jeszcze tak agresywna, jak ta pani na filmiku poniżej, ale do tego będę dążyła :) Właśnie tego typu ruchy i sytuacje ćwiczymy na treningach w parach, chociaż bardziej przykładamy się do techniki i reakcji, niż do siły.



Po pierwsze - nie dla leniwych

Tutaj gdzie chodzę (a domyślam się, że generalnie wszędzie) treningi są bardzo wymagające - zarówno kondycyjnie, jak i siłowo. Mówię oczywiście o grupach mieszanych, nie tych w stylu "Krav maga tylko dla kobiet". W tej damskiej grupie niestety bardzo się nudziłam i musiałam znosić narzekania osoby, z którą byłam w parze, że za mocno kopię czy rzucam. Oczywiście były tam dziewczyny na podobnym poziomie tężyzny fizycznej do mnie, no ale jednak większość była taka mocno przeciętna. A i zestaw ćwiczeń i zadań też różnił się znacznie od tego, który jest realizowany w grupie nie-damskiej (ten sam trener i to samo miejsce).

Dwa razy w tygodniu jestem strasznie zmęczona, moja koszulka lepi się do ciała od potu, a włosy są w totalnym nieładzie. Po 10 minutach każdy oddycha tak, jak by przerzucił tonę węgla :) Ale jeśli ktoś lubi się zmęczyć i chce sprawdzić swoje możliwości (i oczywiście je poszerzać), to jest to aktywność właśnie dla niego.

Po drugie - nie dla wrażliwych

Po pierwszych dwóch treningach miałam przeokropnie zdarte kostki na rękach od uderzeń w tarczę. Każde mycie rąk, nawet ich dotknięcie bolało, bo po prostu skóra była zdarta i piekła. Nawet na rozmowach o pracę rekruterki zwracały na to uwagę i pytały, skąd takie rany :) Zakleić tego nie sposób, bo zaraz plaster spada, cienkie rękawiczki na czas treningu też niewiele dawały. Ale polubiłam moje zmasakrowane dłonie :) Teraz wyglądają już lepiej, jak by się trochę zahartowały i skóra nie przeciera się tak szybko.

Prócz dłoni, problem może być także w przyjmowaniu ciosów i kopnięć od bardziej postawniejszego partnera. Dobranie się z kobietą rozwiązałoby sprawę, czasem tak robię, ale jednak facet to facet. Na nim też można się wyżyć :) Uderzać mocniej i liczyć na bardziej intensywną wymianę ciosów. Co oczywiście jest super plusem. Mnie na przykład ogromnie zmotywowało to, że na ostatnich zajęciach byłam w parze właśnie z takim mocnym "byczkiem", który rzeczywiście miał siłę w rękach i nogach (trochę się chwiałam, gdy przyjmowałam jego ciosy - na tarczę oczywiście!), ale dzięki temu ja także mogłam z pełną siłą wykonywać zlecone zadania bez obaw, że uszkodzę partnera (jak by to miało miejsce z partnerką). No i dodatkowy bonus - mimo większej siły, omawiany "byczek" kulał ze zwinnością i szybkością oraz z ćwiczeniami wytrzymałościowymi na mięśnie brzucha :)



Po trzecie - dobra alternatywa dla zajęć fitness

Przez jakiś czas chodziłam na siłownię oraz różnego rodzaju zajęcia fitness. Wiadomo, w grupie raźniej, a do tego mobilizacja i faja muzyka. Niestety na palcach jednej ręki mogę policzyć zajęcia, które przez pierwsze 20-30 minut mnie po prostu irytowały i nudziły, bo polegały na nauce jakiegoś układu tanecznego. Może i można się na tym zmęczyć, ale kompletnie nie mam rytmu ani ochoty uczyć się kroków, obrotów, podskoków i ruszania biodrami. Jak bym chciała, to bym poszła na naukę tańca!

Na szczęście rozgrzewka i wszystkie ćwiczenia na krav madze wyglądają tak, jak w mojej opinii powinny. Rozgrzewanie całego ciała w biegu, konkretne ćwiczenia, ćwiczenie postawy walki, ataki w parach. I to lubię!

Po czwarte - krav maga uczy odpowiednich odruchów ale...

...Potrzeba wiele czasu i mnóstwa treningów, żeby zaufać swoim odruchom i być pewnym ich skuteczności. To nie jest cudowne lekarstwo na każdą problematyczną sytuację z dresiarzami. Prawdę mówiąc na chwilę obecną nie liczę na to, że dzięki tym zajęciom uda mi się powalić opryszka próbującego mnie okraść. Ale mam z tyłu głowy, że może jeśli będzie tego wymagała sytuacja, to sobie poradzę. Oczywiście najbardziej pożądane zachowanie to...ucieczka (flight). To nie jest honorowy sport, gdzie występują jakieś reguły. Tu trzeba się albo bić (fight), albo uciekać.

Generalnie super sposób na spędzenie czasu i popracowania nad swoim ciałem i wytrzymałością. Mam nadzieję, że zbliżająca się zima nie zniechęci mnie do regularnego chodzenia na treningi. Chciałabym w czerwcu móc tu napisać, że wytrwałam i jestem z siebie dumna. Zobaczymy jak będzie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Masz coś do powiedzenia na ten temat? Chętnie przeczytam!